Recenzja filmu

Brick Lane (2007)
Sarah Gavron
Tannishtha Chatterjee
Satish Kaushik

Gdzie dom mój

W piękny i prosty sposób opowiedziana historia o odnajdywaniu własnego głosu i miejsca na Ziemi. Duży plusem są przepięknie zrealizowane zdjęcia.
Brytyjczycy są mistrzami kina społecznego. Nikt inny nie potrafi w tak piękny, prosty i przejmujący sposób opowiadać o dolach i niedolach zwyczajnych ludzi, pozornych outsiderów w świecie szarości i ograniczonych szans. Nikt inny nie potrafi również tak idealnie wymieszać powagę z humorem, okrucieństwo z ciepłem. Nie wierzycie? Obejrzyjcie zatem "Brick Lane". Bohaterką filmu jest Nazneen wychowywana na bengalskiej prowincji. Jej wieś nie była bogata, a jej rodzina nie należała do najważniejszych. Jednak czas dzieciństwa spędzony z siostrą na zawsze wspominać będzie z nostalgią, jako najszczęśliwszy, idylliczny okres jej życia. Skończył się on wraz z samobójczą śmiercią matki i decyzją ojca, który postanowił wydać ją za obcego mężczyznę, mieszkającego na Wyspach Brytyjskich, a zatem postrzeganego jako człowiek sukcesu. Minęło 16 lat. Nazneen wciąż żyje przeszłością. I czy można jej się dziwić? Mieszka w nędznym blokowisku, jej egzystencja sprowadza się do siedzenia bezczynnie w domu, a jej mąż – ów człowiek sukcesu – jest zwykłym urzędniczym popychadłem, którego szef wciąż ignoruje przy decyzjach o awansach. Wszystko to zmieni się, kiedy w jej życie wkroczy młody, przystojny Karim. Nazneen wda się z nim w romans, zacznie zarabiać własne pieniądze i w końcu rozpocznie drogę ku samodzielności i niezależności. Tymczasem w tle następuje radykalizacja postaw związana z atakiem terrorystycznym 11 września. Jednak "Brick Lane" – wbrew temu, co filmowi zarzucić mogą cynicy – nie jest naiwnym romansidłem dla kucht. Wręcz przeciwnie! Sarah Gavron nie pieje z  zachwytu nad miłością romantyczną. Owszem, uczucie to pełni w filmie ważną rolę emancypacyjną, lecz koniec końców okazuje się gorącym, acz krótkotrwałym żarem. Pozwala bohaterce zrozumieć, kim jest, odnaleźć swoje miejsce i dom, a przede wszystkim pojąć wagę prawdziwego uczucia, prawdziwej miłości, która wzrasta powoli, niepostrzeżenie, lecz jest silniejsza, trwalsza i nie tak egoistyczna. Poza wspaniałą historią "Brick Lane" może pochwalić się równie świetną oprawą. Zdjęcia Robbiego Ryana pełne są zmysłowości i liryzmu. Zachwycają przede wszystkim plenery z sekwencji wspomnieniowych i świetnie skadrowane zbliżenia tworzące uroczo intymne portrety bohaterów. Całość doprawiono delikatną muzyką, którą ledwo się zauważa, lecz bez której film straciłby całkowicie swój smak. Znakomite kino dla każdego romantyka.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones