Brytyjczycy są mistrzami kina społecznego. Nikt inny nie potrafi w tak piękny, prosty i przejmujący sposób opowiadać o dolach i niedolach zwyczajnych ludzi, pozornych outsiderów w świecie szarości i ograniczonych szans. Nikt inny nie potrafi również tak idealnie wymieszać powagę z humorem, okrucieństwo z ciepłem. Nie wierzycie? Obejrzyjcie zatem "Brick Lane". Bohaterką filmu jest Nazneen wychowywana na bengalskiej prowincji. Jej wieś nie była bogata, a jej rodzina nie należała do najważniejszych. Jednak czas dzieciństwa spędzony z siostrą na zawsze wspominać będzie z nostalgią, jako najszczęśliwszy, idylliczny okres jej życia. Skończył się on wraz z samobójczą śmiercią matki i decyzją ojca, który postanowił wydać ją za obcego mężczyznę, mieszkającego na Wyspach Brytyjskich, a zatem postrzeganego jako człowiek sukcesu. Minęło 16 lat. Nazneen wciąż żyje przeszłością. I czy można jej się dziwić? Mieszka w nędznym blokowisku, jej egzystencja sprowadza się do siedzenia bezczynnie w domu, a jej mąż – ów człowiek sukcesu – jest zwykłym urzędniczym popychadłem, którego szef wciąż ignoruje przy decyzjach o awansach. Wszystko to zmieni się, kiedy w jej życie wkroczy młody, przystojny Karim. Nazneen wda się z nim w romans, zacznie zarabiać własne pieniądze i w końcu rozpocznie drogę ku samodzielności i niezależności. Tymczasem w tle następuje radykalizacja postaw związana z atakiem terrorystycznym 11 września. Jednak "Brick Lane" – wbrew temu, co filmowi zarzucić mogą cynicy – nie jest naiwnym romansidłem dla kucht. Wręcz przeciwnie! Sarah Gavron nie pieje z zachwytu nad miłością romantyczną. Owszem, uczucie to pełni w filmie ważną rolę emancypacyjną, lecz koniec końców okazuje się gorącym, acz krótkotrwałym żarem. Pozwala bohaterce zrozumieć, kim jest, odnaleźć swoje miejsce i dom, a przede wszystkim pojąć wagę prawdziwego uczucia, prawdziwej miłości, która wzrasta powoli, niepostrzeżenie, lecz jest silniejsza, trwalsza i nie tak egoistyczna. Poza wspaniałą historią "Brick Lane" może pochwalić się równie świetną oprawą. Zdjęcia Robbiego Ryana pełne są zmysłowości i liryzmu. Zachwycają przede wszystkim plenery z sekwencji wspomnieniowych i świetnie skadrowane zbliżenia tworzące uroczo intymne portrety bohaterów. Całość doprawiono delikatną muzyką, którą ledwo się zauważa, lecz bez której film straciłby całkowicie swój smak. Znakomite kino dla każdego romantyka.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu